14 lipca 2016

JAK PRZETRWAĆ PIĘĆ DNI BEZ INTERNETU I SŁODYCZY?

  Zaczęły się upragnione przez wszyskich wakacje!  Oznacza to odpoczynek, jak i wyjazdy. Wyjazdy z rodziną lub z przyjaciółmi, do różnych miejsc jak nad morze, w góry czy za granicę. W tym roku jednak musiałam wyjechać sama. Jako, że zakończyłam już moje leczenie, zostałam zakwalifikowana na obóz Bátor Tábor. Obóz ten mieścił się na Węgrzech i miał trwać pieć dni. Choć nie można było tam mieć komórek, aparatów, a nawet nic słodkiego (Podstawowy zestaw dziecka  XXI wieku) były to moje najlepsze wakacje w życiu! Gdyby było to możliwe, (Niestety w tym roku osiemnastka się kłania) pojechałabym tam jeszcze raz!

  PROSZĘ ZACHOWAĆ SPOKÓJ, ZARAZ SIĘ ROZBIJEMY.
  Była to także moja pierwsza podróż samolotem. Przy każdym starcie i lądowaniu trzymałam kolażankę za rękę. Teraz jak to piszę, to wydaje mi się to bardzo śmieszne, ale wtedy dla mnie nie było! Cała podróż trwała około 6 godzin, ponieważ lecieliśmy dwoma samolotami i autokarem. Z samego Gdańska przyjechało tylko 6 osób, ale na całym obozie było ponad 150. Nie tylko z Polski, ale także z Węgier, Czech i Słowacji. Każdy miał też swój domek, w którym było 9-10 osób i około 15 opiekunów. To trochę dziwnie wyglądało, gdy większa część ludzi na obozie to byli opiekunowie! Dodatkowo, każdy miał też swoją grupę, w której odbywały się zajęcia. Trafiłam do grupy pomarańczowej - do najlepszej grupy na obozie! Zawsze wszyscy sobie pomagali, kibicowali i nie miało dla nas różnicy, czy jesteśmy z Polski, czy z Czech.

  Braliśmy udział w takich zajęciach jak wspinaczka, łucznictwo, kajakarstwo, jeżdzenie konno i wiele, wiele innych. Na wspinaczkę już nigdy więcej nie wejdę, to były najgorsze 3 godziny w moim życiu! Choć muszę przyznać, że huśtawka na 6 metrach przypadła mi do gustu, taki trochę powrót do dzieciństwa. Przy jeździe konno zdobyłam moje najwspanialsze wspomnienie - leżenie na koniu. Leżąc tak na jego grzbiecie, mogłam dotknąć jego brzucha i poczuć, jak oddycha. To było niesamowite! Plywanie na kajakach było relaksujące, lecz męczące. Było trzeba mieć dużo siły, by móc wiosłować. A jeżeli chodzi o łucznictwo, to mogę śmiało powiedzieć, że od teraz jest moim najulubieńszym sportem. Będę musiała sobie kupić łuk!

  Co więcej, zawsze wydawało mi się (Jak i moim znajomym, którzy znają mnie bardzo długo) że jestem cichą introwertyczką, która boi się ludzi. A tu już pierwszego dnia dowiaduję się, że przez tyle lat byłam w błędzie! Muszę jak najszybciej przekazać rodzicom, że na Węgrzech podmienili im córkę!


  Dziękuję bardzo za ten wyjazd, wszystkim, którzy mnie przekonali by w ogóle tam pojechać! Dowiedziałam się tam wiele o sobie, przełamałam swoje lęki, a co najważniejsze, poznałam niesamowitych ludzi! A Wy, byliście kiedyś na jakimś obozie lub koloniach? Jak Wam się podobało? 


5 komentarzy:

  1. Nominowałam cię do LBA, zapraszam:
    http://wieczniepoczatkujaca.blogspot.com/2016/07/liebster-blog-award-2016.html

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy gdy mialam 10 lat bylam na koloni nad morzem, jednak mysle ze wtedy bylam jeszcze za mala, aby docenic niektorych ludzi i te wydarzenia, ktore mialam szanse przezyc :)
    ciesze sie, ze wyjazd byl udany ;3
    obserwuje i mam nadzieje na rewanz :

    za wszystko się odwdzięczam ( odpowiadam na obs) JUST EMSi

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna inicjatywa - pozbawić dzieciaka wszytskiego, do czego się pzyzwyczaił i pokazać mu, ze istnieją dużo lepsze rzeczy ;]
    Pozdrawiam,
    normxcore

    OdpowiedzUsuń

♥ Nie krępuj się z dodaniem komentarza, nie gryzę! :D
♥ Zostaw link do Swojego bloga, na pewno zajrzę.
♥ Komentarze typu obs/obs będą ignorowane.
♥ Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję!